Tag Archives: pada w siem reap

Ulicznica Kambodża

Za uliczność, bezwstydność, za to, że całe życie rozgrywa na widoku, w kurzu i królewskim słońcu lub w strugach nagłego, dzikiego deszczu, pootwierane na oścież okna i drzwi, nagie dzieci, ludzie funkcjonujący przez cały dzień w kolorowych pidżamach, publiczne pogrzeby, na których ofiarowuje się bogom papierosy, jakby na przetestowanie ich słynnej nieśmiertelności…

czyli za co, mimo wszystko, da się kochać Azję:

Sprzedawczyni smażonych karaluchów drzemiąca przy ulicy w oczekiwaniu na klientów

Czego nie robi się na ulicy? Nie należy dotykać osoby przeciwnej płci, pary nie trzymają się nawet za ręce.

Nie całuje się! Nie tylko publicznie, ale w ogóle! Pocałunek po kmersku to zbliżenie twarzy do policzka ukochanej/ukochanego i lekkie wydmuchnięcie powietrza nosem. Kropka.

Tak, też nie wierzyłam, ale na czas pobytu w Kambodży można zapomnieć o pocałunkach w usta.

Rytuał Lucky Water. Świątynia w okolicy Floating Village niedaleko Siem Reap, mnich oblewa wiernych wiadrami zimnej wody, mrucząc przy tym mantry zsyłające „good luck”

Para młodych Khmerów podczas rytuału oczyszczenia z grzechów

 


Waiting for…

…being a child again

Dedykowane Mojej Pięknej Mamie

Siem Reap. Pierwsza burza tegorocznej pory deszczowej, która w pół godziny zamieniła drogi w dzikie rzeki. Cudownie beztroskie, mokre szczęście.


W czasie deszczu kobiety szaleją

It is going to rain, powiedział tonem proroka. Było jasne, że tam w górze gotuje się niezła zawierucha, choć lokalni kierowcy tuk tuków wmawiali mi, że tu pada tylko na obrzeżach, nigdy w Siem Reap.

Tym razem jednak niebo chciało inaczej.

Oszałamiająca potęga żywiołu, tak jakby się przelewało w jakiejś niebiańskiej łazience, jak gdyby ktoś, kto miał właśnie zamiar  wziąć kąpiel, umarł nagle i nieodwołalnie i teraz woda z wanny wypływa dziką, nieujarzmioną kaskadą, jakby  już nigdy nie miało przestać padać. Potop, choć tym razem nie kara za grzechy a dar, błogosławieństwo nieobliczalnej w swej potędze natury.

Schody zamienione w wodospady, drogi roztopione w czerwone bagna…

Panie i panowie oficjalnie zawiadamiam:

w Siem Reap nadeszła pora deszczowa.

Pora deszczowa to taki dziwny twór (stwór? utwór?), piosenka składająca się głównie z refrenu: Czasami wstaję o świcie i nawet moja dusza jest wilgotna. Szumi, ciągle szumi morze dalekie. (Dwadzieścia poematów o miłości i jedna pieśń rozpaczy – 18. Pablo Neruda).

Czas podzielony tylko na dwie kategorie „pada” i „chwilowo nie pada, więc chodź, maleńka, pójdziemy na spacer, wysuszymy pranie i dusze, zjemy smażony ryż w ulicznym barze i popatrzymy sobie na to jak wygląda świat taki czysty i nowy, szybko, zanim zniknie pod kolejnymi strugami wody, wszędzie wody”.

Jenny. W czasie deszczu kobiety szaleją